2008-01-26

Dzień szczęśliwości narodowej…

…oto czego mi potrzeba. Chyba nie jestem Polką. A już na pewno nie stuprocentową, bo nie lubię mieć nosa spuszczonego na kwintę i czarnych ubrań na grzbiecie. Ostatnio namnożyło się tyle okazji… tyle rocznic… tyle trupów…. które należy publicznie opłakać (no bo do czego by doszło gdyby któregoś z nich pominąć?!?)

Nie.

Musi być równowaga w przyrodzie. Świętować powinno się nie tylko wielkie tragedie ale i wielkie radości. Choćby wejście do strefy Shengen. Jakaś mała bibka na placu Defilad… jakiś sympatyczny koncert na 20 tysięcy widzów z krótkim udziałem pana premiera i pana prezydenta godzących się z tej okazji (marzył indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli)… albo sławne przyznanie nam mistrzostw Piłki Nożnej w roku 2012. Czy nie to wydarzenie nie zasługuje na ogłoszenie Dnia Szczęśliwości Narodowej? Albo zeszłoroczny wyczyn Adama Małysza. Po raz kolejny udowodnił, że Polak potrafi. Wygrał przecież z dużo młodszymi i sprawniejszymi od siebie… I na co się załapał? Na parę newsów…. i pewnie kameralny uścisk pana prezydenta… gdyby się zabił to co innego, prawda?

A potem się dziwimy, że uchodzimy w Europie za naród ponuraków….

BTW dziś jest Dzień Transplantologii a jutro dzień Pamięci o Holokauście (czy jakoś tak) – już są pierwsi lanserzy w telewizji z tej okazji (aktorzy, artyści etc.). Nie ma to jak długi łikęd żałobny… dlaczego ciągle oglądamy się za siebie i rozdrapujemy stare rany? Kiedy zaczniemy patrzeć w przyszłość? Optymistycznie? Acha no tak. Orkan mamy jeszcze na głowie… kolejna okazja do świętowania… pierwszych ofiar….

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cześć, wpadłam z rewizytą, ale tak mi się widzi, że zostanę na dłużej. To chyba przez zbieżność poglądów. :)

styczeń 27, 2008 @ 11:47 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Się nie przyzwyczajaj, poglądy nasze mogą się kiedyś rozbiegnąć. I kto je będzie potem łapał? ;)

styczeń 27, 2008 @ 12:09 pm
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

Zbieżność poglądów… Osobiście odczuwam w gronie moich znajomych oraz rodziny dość spory sceptycyzm odnoście żałoby narodowej. Ciekaw jestem, na ile jest to miarodajna próba (statystyka), aby odnieść się do tego tematu w taki sposób, że jednak społeczeństwo nie widzi w pewnych sytuacjach przesłanek ku takowym decyzjom. To nie jest sprawa tego, czy ktoś współczuje rodzinom ofiar, ale…. Co jak co, daleko mi do pełnej solidarności względem zupełnie nieznanych mi osób. Jeśli żałoba, to szczera, a nie “pseudo żałoba”, bo ktoś tak zadecydował. Wiem że w takich sytuacjach dokonywanie gradacji i wycena czyja strata była większa dla państwa/społeczeństwa itd. jest niedelikatna, ale osobiście odczuwam różnice w ostatnimi laty wprowadzonymi żałobami i ich powodem.

styczeń 27, 2008 @ 6:57 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Poruszyłeś ważną kwestię. Rodzina, otoczenie… a więc wartości w których zostaliśmy wychowani… dla niektórych żałoba na pokaz to absurd, a inni nią żyją… bo w ich rodzinie tak właśnie się ją przeżywa…

styczeń 28, 2008 @ 12:27 am
(komentarz przeniesiony)