2008-03-15

Kim jest przeciętny internauta?

I dlaczego koniecznie się go definiuje?

Społeczeństwo ma to do siebie, że z natury jest zróżnicowane. Nikt nie próbuje (przynajmniej u nas, w Chinach i na Kubie może jeszcze tak) wmawiać narodowi, że składa się z identycznych jednostek o identycznych potrzebach. Podejmuję temat mając nadzieję, że opadły już emocje związane z wypowiedzią wiadomo kogo, wiadomo o kim. Nie biorę też na siebie ciężaru polemiki. Wydarzenie to ma z tym wpisem o tyle wspólnego, że tyczy się trudu zdefiniowania szerokiego pojęcia jakim stało się słowo “internauta”.

Czy da się wyjąć ze społeczeństwa grupę ludzi, którą jedyną wspólną cechą jest to że korzysta z dobrodziejstw technologii, a co za tym idzie - z internetu? W końcu samo pojęcie “internet” to temat rzeka. Co powoduje, że człowiek siada przed komputerem nie po to by pracować, albo poszukać informacji… ale także, a może przede wszystkim po to by miło spędzić czas? Kiedyś net był przerośniętym katalogiem, magazynem pełnym artykułów, dyskusji, wiedzy naukowej i technologicznej. Dostęp do niego także był utrudniony. Naturalne było, że bywali w nim ludzie związani z tymi dziedzinami. Początkowo był kopalnią wiedzy dla studentów i tychże było w sieci miliony. To chyba właśnie im net zawdzięcza rozwój… Sieć stała się również bardziej towarzyska. Ale zrodziło to pierwsze konflikty. Wrażenie anonimowości sprawiało, że dochodziło do nieprawdopodobnych pyskówek. Uczestniczyli w nich wszyscy bez względu na wiek, stanowisko czy tytuł naukowy. Tu wkraczali admini i pojawiła się pierwsza cenzura. Z czasem w necie pojawiły się obrazki i filmy(postęp technologiczny zwiększający przepustowość łącza). Co oczywiście wykorzystał w szybkim tempie przemysł erotyczny. Niestety internet stał się śmietnikiem. Przyciągał jak lep zboczeńców, oszustów i inne podejrzane mędy. Tym bardziej zrażali się do niego normalni ludzie. Ale część zapaleńców pozostała tworząc podwaliny web 2.0 Sieć zaczęła tworzyć narzędzia, które pozwalały przeciętnemu człowiekowi, nie umiejącemu napisać linijki w htmlu - w sieci jakoś zaistnieć. Internauta najpierw z elitarnego, później ze zdegenerowanego stał się internautą masowym.

Jak to wpłynęło na nieszczęsną definicję? Ano tak, że dziś internautą może być każdy. Pozornie każdy. W praktyce jest to człowiek posiadający na tyle wolnego czasu, by go przebębnić przed monitorem. A zatem w pierwszej linii osoby uczące się oraz mające nienormowany czas pracy i na tyle wysoką pensję, by starczyło z niej na technologiczne nowinki. Internauci też podzielili się na internautów profesjonalnych (traktujących sieć jak miejsce pracy), internautów towarzyskich (lubujących się w zakładaniu i uczestniczeniu w społecznościach internetowych), wreszcie blogosferę - ta zasługuje na oddzielny wpis. Oczywiście grupy te nie są hermetyczne, ale przenikają się wzajemnie. Do tego trzeba jeszcze doliczyć ludzi kupujących/sprzedających w necie co_się_da, tratujących net jak afisz, lub galerię dla własnej twórczości… internet stał się też miejscem dyskusji politycznej i gospodarczej. Nie dziwi więc fakt pojawiania się w nim kampanii wyborczej i każdej innej, weźmy medialne kampanie charytatywne czy szerzej - ogólnospołeczne.

Kolejny powód do zajęcia się tematem “internauty”. Opiniotwórczość. Ni stąd ni zowąd okazało się, że jakieś anonimowe jednostki znane tylko ze swojego nicka czy bloga wpływają na poglądy wieluset ludzi, którzy z kolei powtarzają je dalej czy tona blogach, czy to na forach, czy to na komunkatorach… szybko odkryli to spece od “marketingu szeptanego” i wydaje mi się, że nadal bazują na mikrocelebrytach w tej materii. Internatuta współczesny stanął przed dylematem sprzedania się, tak jak dawno już zrobili to dziennikarze. Na razie ciągle jeszcze są ludzie niezależni, nawet jest ich całkiem sporo. Ale perspektywa prowizji zawsze bywa kusząca. Czas pokaże w którą stronę się to rozwinie.

Mój wpis tylko po wierzchu traktuje problem, być może za jakiś czas opiszę niektóre z poruszonych przeze mnie zagadnień bardziej szczegółowo… dziś jednak poprzestanę na stwierdzeniu, że “internauta” zmienia się w skali czasu. A może nie tyle czasu co skali technologii i zmian w podejściu do użytkownika strony/bloga/portalu. Teraz jest ten świetny czas, gdy internauta powoli przestaje jawić się jako anonim chowający się za monitorem… Jest człowiekiem z krwii i kości, który ma własne poglądy ale jak każdy, ulega demagogiom, traci zimną krew, czy jest podatny na pokusy. Nie różni się niczym od przeciętnego człowieka. Targają nim te same namiętności… no, może częściej się denerwuje i psioczy na Microsoft… :)

I mam szczerą nadzieję, że jeśli się to zmieni - to tylko na lepsze…

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Internet to drugi świat.. nawet ślub można wziąć :)

marzec 15, 2008 @ 11:49 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Teraz to nawet można wyprawić wesele :)

marzec 16, 2008 @ 12:52 am
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

Ślub - pal sześć, wesele - jakoś bym przełknęła, ale w internetową podróż poślubną nie dałabym się wysłać ;).

marzec 16, 2008 @ 2:37 am
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Prokreację internetową, jak rozumiem także wkluczasz? :)

marzec 16, 2008 @ 10:40 am
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

Internauci są prawie tak zróżnicowani jak całe społeczeństwo. Piszę prawie, bo jednak są jeszcze małe grupy społeczne bez dostępu do sieci. Niewyobrażalne, że jeszcze można bez netu żyć! ;)

marzec 16, 2008 @ 8:15 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Prawda? :)

marzec 16, 2008 @ 9:28 pm
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

prokreacja internetowa odpada w przedbiegach - w tym temacie pozostanę zatwardziałą tradycjonalistką :D

marzec 17, 2008 @ 12:52 am

Anonimowy pisze...

Czyli przeciętny internauta nie istnieje…
A kim jest przeciętny posiadacz telefonu?

marzec 17, 2008 @ 3:31 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Jest kilka gatunków. Pracownicy, plotkarze, dzieci i młodzież, studenci i garstka emerytów. Raczej ludzie młodzi i aktywni. Gorzej z analizą upodobań :) Trzeba by rozdzielić jeszcze na telefonujących i smsujacych.

marzec 17, 2008 @ 6:50 pm
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

Nie orientowałam się w tym tak dobrze jak Ty :)
Czy gdyby ludzie mogli głosować przez telefon, tez byłyby podobne obiekcje? Nie.
Internet źle się niektórym kojarzy, choć z drugiej strony trudno się dziwić starszemu człowiekowi.

marzec 17, 2008 @ 7:36 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Jak już mówiłam wyżej, nie polemizuję. Ten blog nie jest potyliczny. A zanalizować można każdą grupę. Głosowanie przez telefon byłoby także fajne :)

marzec 18, 2008 @ 12:35 am
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

http://youtube.com/watch?v=eWEjvCRPrCo ;)

marzec 18, 2008 @ 6:07 pm
(komentarz przeniesiony)

Anonimowy pisze...

Jedne z najlepszych w Internecie jest to, ze każdy może być specjalistą.
Ah. To pomaga wyjść z szeregu i niektórych dowartościować.

marzec 26, 2008 @ 6:24 pm
(komentarz przeniesiony)

lavinka pisze...

Jest też druga strona medalu. Ci, którzy są dowartościowani i mają realny powód by takimi być - w necie często nie są doceniani. Wręcz przeciwnie.

marzec 26, 2008 @ 10:01 pm
(komentarz przeniesiony)