2008-11-11

Ekshibcjonizm czy zarobek?

Czasem człowiek musi sobie wyrobić pogląd na jakąś sprawę, by o niej napisać. A to wymaga czasu. Można pisać impulsywnie, a po jakimś czasie pisać o swym rozczarowaniu, pochopnym osądzie itp. Dlatego czasem wolę przystopować i poddać się ulubionemu zajęciu czyli obserwacji.

A w jakim temacie?

Konfliktu blogosfery z dziennikarstwem i branżą reklamową w tle. A dlaczego? Już na samym wstępie zaczyna się dyskusja na sposób wartościowania bloga. Jaki blog można uznać za popularny? Czy ten co ma dużo przypadkowych odsłon z wyszukiwarek czy raczej ten, pod którym w komentarzach toczy się zacięta dyskusja? A może ten, który pisze ogólnikowo o wszystkim i o niczym czy odwrotnie - ten co chwyta się niewygodnych tematów? Wreszcie jaki ten blog powinien być? Obiektywny czy subiektywny? Bo nagle się okazuje, że reklamodawcy nie pasuje nie tylko za mała ilość odsłon ale to, że bloger zamieszcza opis nie tylko zalet ale i tych nieszczęsnych wad produktu (mówię o wpisach na zamówienie).

A dlaczego akurat konflikt z dziennikarzami? Bo oni są już dawno kupieni. Nie piszą co myślą, ale to co zwiększy poczytność gazety. Nie liczy się jakość, ale pospolitość i sensacyjność artykułu*. A tu taki mały bloger, takie wielkie NIC, pisze, że go nie obchodzi zarabianie na blogu. Że oczywiście, zapomogą/sponsoringiem nie pogardzi, ale kłamać i przekręcać faktów nie będzie. No cóż za bezczelność, prawda?

Czasem na Goldenline  ktoś spyta jak zarobić na blogu, jak go „wylansować”. Sposobów jest wiele tylko... po chwili okazuje się, że pan/pani ma ambicje zarobić jak najmniejszym wysiłkiem. Chce zdobyć popularność pisząc jakiekolwiek bla bla. A tak się nie da. Blogi jak wiemy są różne i już od ich tematyki zależy czy będą dochodowe czy nie. Czasem nawet ich przesadna popularność szkodzi autorowi (patrz: problemy z hostingiem Tomka Topy ). To nie jest czasopismo, które ma czytać szeroko pojmowany masowy czytacz **.
Dziś, gdy kupuję gazetę wysypuje mi się z niej plik reklam. Ale to nie koniec. By dojść do artykułu muszę przekartkować kolejne reklamy. Bo druk gazety kosztuje. Bo pensja dziennikarza jest niemała. A przecież kupując gazetę nie pokrywam nawet kosztów jej wydrukowania. Bo papier jest drogi a inflacja znów skoczyła do góry. Skoro jednak jest tam tyle reklam to gdzie u diaska podziała się treść? Tam, gdzieś pomiędzy, mimochodem, a i tak pod koniec okazuje się, że za napisanie artykułu zapłaciła jakaś firma. Czy można wątpić w bezstronność tego artykułu? Niby nie, w końcu dziennikarz to rzetelny i bezstronny obserwator***... a jednak... mam to samo, gdy czytam „wpis sponsorowany” na blogu. Jeśli nie ma tam jednego „ale” to nie traktuję czytanych słów poważnie. Jest tylko jedna mała różnica. Za czytanie wpisu na blogu nie muszę nikomu płacić...

Acha no tak. Przecież blogi piszą ekshibicjoniści (tu mały link  do wątku w tym temacie na psychika.net,czyli jak łatwo można się pomylić oceniajac jakość blogosfery). Przecież to są subiektywne pamiętniki przypadkowych ludzi. Tak myśli o blogerach wiele nieznających specyfiki blogosfery osób.

Dla branży reklamowej blog jest jak kolejna wirtualna przestrzeń reklamowa.
Dla dziennikarzy to amatorszczyzna.
Dla zwykłych ludzi... to coraz popularniejsze miejsce do poznawania świata....

Czyżby dlatego, że jest na nim mało reklam? Czy dlatego, że można na nim przeczytać coś ciekawego pomimo tego, że są na nim reklamy?

Czasem boję się, że reklama zabije blogi tak jak zabiła prasę, radio i telewizję. Ale ciągle jeszcze mam nadzieję, że chciwość nie wygra z rzetelnością. I tym optymistycznym akcentem, pozwolicie państwo wycofam się na z góry upatrzoną pozycję... obserwatora ;)


*artykuł: to takie samo coś jak notka czy wpis na blogu tylko dłuższe, nieobiektywne, stronnicze i ocenzurowane ;)

**czytacz: odpowiednik bezmyślego masowego klikacza w reklamy na onecie/gazecie/interii/wirtualnej polsce

***oczywiście wg dziennikarza

17 komentarzy:

lavinka pisze...

pardon za "ch" , pewnie czytający z poziomu rssa zauważą.

gawroński pisze...

Reklama nie zabije każdego bloga, bo żeby postawić bloga trzeba o wiele mniejszych nakładów finansowych i poświęcenia niż żeby prowadzić rozgłośnie radiową czy telewizyjną. ;) Na blogu wszystko zależy od jednego człowieka, a nie od potrzeb zarobkowych mnóstwa ludzi sprawiających, że radio/telewizja/prasa działa. :)

lavinka pisze...

Niby tak,ale zauważ jak wiele czasopism, nawet tych komputerowych pobankrutowało latego,że straciło czytelników. A dlaczego? Bo miało za dużo reklam i artykułów sponsorowanych przez producentów sprzętu.
Nie o to chodzi,ze reklama jet zła ale o to,że reklama w nadmiarze jest zła.

gawroński pisze...

Wiem, że nie zabije. Rozchodzi mi się głównie o to, że realizowanie się innych mediach jest bardziej kosztowne przez co bardziej trzeba dybać na wszelkie okazje reklamowe. :)

lavinka pisze...

To jest oczywiste. Ale kiedy reklam jest więcej niż tekstu,albo mi się wysypuje plik ogromnych reklam z gazety to chyba jest coś nie tak ;)

aprii pisze...

Blogi są inicjatywą oddolną, więc wydaje mi się, że reklama ich nie zabije. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał w sposób rzetelny pisać bez reklam i bez artykułów sponsorowanych. No chyba, że jestem zbytnim optymistą i się mylę.

Krzysztof pisze...

Komercjalizacja poprzez reklamy wpycha się w nasze życie nie pytając o zgodę. Przeszkadza okrutnie w miłej konsumpcji czystych treści.

Ma jednak i dobre strony. To dzięki reklamom mamy ten web 2.0 z mnóstwem darmowych serwisów, z których możemy korzystać. A niezależni bloggerzy przetrwają nawet w najtrudniejszych warunkach, bo idealistów na świecie ciągle jeszcze niemało.

Anonimowy pisze...

Nie mam nic przeciw blogom komercyjnym, osobiście uważam, że blogerzy powinni zarabiać dzięki temu, że piszą bardziej na temat, bez przekrętów i robią to co lubią.

O dziennikarstwie klasycznym można by rozmawiać długo, jednak nie widzę powodu by uznawać je za lepsze od blogów, chyba że chodzi o stylistykę i poprawną gramatykę, ale nie zawsze to decyduje o ciekawym artykule.

lavinka pisze...

@Krzysztof: Niby masz rację, ale kiedyś sieć była darmowa a nie było w niej tyle reklam.

@Mimic: Zarabiać niby tak,ale czy to powinien być główny cel blogowania? Raczej nie...

Anonimowy pisze...

Dlaczego zarobek nie miałby być głównym (albo wręcz jedynym!) celem blogowania?

To wszystko zależy od rozumienia pojęć "blog" i "blogowanie". Dla szerokiej definicji (blog = strona www prowadzona w formie zakładającej regularne wpisy i dopuszczająca bardziej osobisty, mniej obiektywny ton wypowiedzi) pieniądze nie są zagrożeniem. Taką witrynę (jak każdą inną nie będącą blogiem) można prowadzić tylko dla pieniędzy.

lavinka pisze...

Ostatnio na goldenline często ludzie pytają gdzie założyć blog i jak szybko się na nim wzbogacić. Nie mogą uwierzyć,że popularne blogi nie zawsze zarabiają krocie-wręcz przeciwnie, gdyby nie sponsorzy, nie zwrócił by się nawet koszt serwera(nie mówię tu o blogach regularnie linkowanych na jedynce gazety i wykopie). A przecież sponsorów nie tak łatwo znaleźć, gdy nie pisze się o mediach i reklamie.

Anonimowy pisze...

No ale wcale nie chodzi o to, by mieć blog popularny i sponsorów. :) Można mieć blog, na którym niemal nikt nie komentuje a jednak na nim zarobić. Zresztą w czasach programów partnerskich i AdSense czasem w ogóle nie trzeba szukać tych sponsorów.

Jest tylko inny kłopot -- na blogu raczej nie da się zarobić szybko, ale to zupełnie inna sprawa.

lavinka pisze...

Mit. Przy kilkudziesięciu użytkownikach dziennie przez ponad rok zarobiłam 24 dolary na adsensie. O właśnie, na lavnecie i tak nikt nie klika to je wywalę. Szkoda miejsca w szpalcie. Od wielkiego dzwonu raz na tydzień ktoś na lavdizajnie kliknie i tyle. Sponsorig jest chyba lepszy,ale... i więcej wymaga od piszącego.
Myślałam,że mi się choć trochę opłat za net zwróci ale będąc niszową nie mam szans.

Anonimowy pisze...

E tam mit. ;p

Na jednym z moich blogów w listopadzie zarobiłem na AdSense $34, mając średnio 69 wizyt dziennie. :) Dużo? Średnio, ale pokazuje, że zarobić można.

Ale to nie jest blog prywatny, tylko tematyczny.

Mogłabyś spróbować zarabiać na tym koparkowym. :)

lavinka pisze...

Niestety już nie mogę. Zmienili regulamin na bloogach i nie mogę umieszczać reklam na koparce i warszavce. Ale za to nie mam wielkiego banera na szczycie (jak na onecie). Coś za coś :)

Anonimowy pisze...

Bardzo mi się podoba twoja definicja artykułu:). Chyba zacznę o swoich wpisach, nawet długich, nieobiektywnych i stronniczych, mówić "notki" a nie "artykuły";).

Ale generalnie muszę Ci przyznać rację. Na zamówienie pisze często się zupełnie inaczej niż na własny blog, nawet jeśli tematyka jest ta sama (chociaż nie jest to reguła). Co tu dużo mówić, dziennikarze się puszczają;).

lavinka pisze...

Formuła bloga jest bliższa felietonowi. Czasem esejowi. Ale to nadal są "wpisy" lub "notki". Niezobowiązujące komentarze do rzeczywistości, które z czasem często tracą na aktualności. Zaletą jest to,że mogę o czymś pisać kiedy chcę i jak chcę. Oczywiście można mnie krytykować. Ale nie muszę się za te krytykę przed nikim tłumaczyć. I to jest fajne.