2009-04-14

Na wirtualnym zakręcie

Wirtualne życie towarzyskie. O tym będzie ten wpis. Jak kogoś nie interesuje to moze wrócić do oglądania filmików na jutubie ;)
Takie małe podsumowanie, trochę czasu minęło od założenia kont na naszej-klasie, facebook, goldenline, profeo, netlogu i Bóg jeden wie gdzie jeszcze. O, i na blipie.

Jak się przekłada internetowe życie towarzyskie na życie za firewallem? Otóż przekłada się istotnie, o ile jesteśmy otwarci na kontakty z ludźmi, z którymi więcej nas dzieli niż łączy i o ile jesteśmy w stanie ten fakt zaakceptować. Inaczej utkniemy na zamkniętym forum/blogu/profilu. Ale powiedzmy, że jesteśmy tolerancyjni i zarazem nietoksyczni na tyle, że nie odstraszamy każdego z kim się spotkamy. A jeśli już jesteśmy, to umiemy to ukryć. I co dalej? Mamy już stu znajomych, mamy blog, piszemy na forach. Za mało, co? Miło jednak spotkać się z ludźmi, których lubimy. Czasem konfrontacja boli, czasem przeciwnie sprawia, że nareszcie mamy towarzystwo by wybrać się tam gdzie marzylismy, a dotychczasowe znajomości jakoś nie pozwalały by się tam wybrać, a w pojedynkę to nie zawsze to samo.

Serwisy społecznościowe wiedzą, że spotkanie znajomych w realu to śmierć w necie. Zbyt wiele realu powoduje, że człowiek w necie jest za krótko by klikać się w reklamy. Nie ma czasu. Toteż wymyślają różne sztuczki by człowiek zajął się netem na tyle, by nie chciało mu się wyjść z domu. Jak się o tym wie, to serwisu się używa, ale tylko w określonym celu. Gorzej jeśli się jest istotą odludną, nietowarzyską, introwertyczną. Wówczas net może przejąć kontrolę.

Strzeżmy się internetu, inaczej kiedyś nas pożre ;)


Apdejt: ^suchy mnie zagadnął na blipie, że powinnam coś napisac o własnych doświadczeniach w tym zakresie. Ano w necie jestem kilkanaście lat, wcześniej ludzi poznawało się na forach i czatach. Loteria straszna, ludzie nieufni, znajomi z realu pytali się, czy się nie boję z obcymi ludźmi spotykać. Odpowiadałam, że tak samo oni obcy jak Ci spotkani w szkole czy w autobusie... Prawda? W latach 90'tych to nie było jeszcze takie oczywiste. Ile znajomości przetrwało? Ludzi poznałam setki, znajomość utrzymuję na bardzo dalekiej stopie z kilkoma. Kilkanaście jeszcze przypadkiem spotykam. Ale dzisiejsze znajomosci netowe to kwestia ostatnich trzech lat. Kto wie czy by przetrwały, gdybym przestała bywać w sieci, tylko do niektórych osób mam telefon. W sumie net mi ten telefon również zastepuje. Czy to są trwałe przyjaźnie? Nie wiem. Tego się nigdy nie wie. Z ludźmi poznanymi w szkole/autobusie/imprezie też nie wiadomo.


p.s. Jeśli ktoś chce poznać moje zdanie na temat żałoby_narodowej to się nie zmieniło od czasu ostatniego wpisu na ten temat - Dzień Szczęśliwości Narodowej

9 komentarzy:

popydo pisze...

Jakoś nigdy nie odczułem, żeby sieci społecznościowe były dla mnie alternatywą znajomości w realu. Wręcz przeciwnie - pozwoliły mi na poznanie masy nowych ludzi, i łatwiejsze znalezienie takich, którzy podzielają moje pasje :) Kwestia zdrowego rozsądku.

lavinka pisze...

To tak jak dla mnie, choć przyznaję, że ucierpiały na tym znajomości przedinternetowe, po prostu ludzie poznani w necie okazali się jeszcze fajniejsi od poprzednich ;) Ale to też nie moja wina,że część moich znajomych z lat wcześniejszych wybrała wyścig szczurów albo kapcie+kanapę... a z drugiej strony zdaje sobie sprawę z tego,że mam niełatwy charakter - nie tak łatwo mnie zdzierżyć w realu ;) Jestem toksyczna,ale staram się to ukrywać ;)

gawroński pisze...

Wiem, że to głupio i nie wypada tak pisać, ale: fajny wpis. wartościowy. Blogowo świeży. :)

lavinka pisze...

Nie jestem w stanie to ocenić,ale dziękuję.Naszła mnie wczoraj wieczorem a raczej dziś - mała motywacja ;)

Marcin pisze...

Fakt znajomosci z netu bywaja bardzo powierchowne ale z drugiej strony w necie latwiej jest sie otworzyc.

Kamil Gruba pisze...

Ale właśnie:) ile czasu spędzamy w sieci? Czy nie za dużo? Czas, który płynie przed monitorem mógłby być lepiej wykorzystany na czerpanie z dnia w pełni:) Mimo wszystko sieć to jakaś proteza tzn. nie sama w sobie ale często taką się staje.

lavinka pisze...

Jakieś alternatywy, propozycje? Człowiek z natury marnuje sporo czasu. Dla mnie na przykład siedzenie w zamorskim kurorcie na basenie to strata czasu. A dla kogoś innego wymarzone wakacje. Co kto lubi, ja tam innym marnowac czasu nie zabraniam ;)

Anonimowy pisze...

Przeczytaj caly blog, calkiem dobry

Anonimowy pisze...

Genial brief and this mail helped me alot in my college assignement. Thanks you for your information.