2009-07-06

W zamkniętej puszce internetu

Wpis natchniony. A natchnęło mnie kilka dyskuzji ze najomymi, którzy co prawda korzystają z internetu ale w bardzo ograniczonym zakresie i swą wiedzę o świecie nadal czerpią z radia i telewizji... albo co częstsze, wiedzy nie mają czasu czerpać w ogóle. Chodzi o sławne wytłumaczenie: "Czym jest blip?". Ano polski Twitter, nie? Ekhm... a co to jest Twitter?

I tak zaczyna się moja opowieść o ludziach z dostępem do masy informacji, którzy dzielą się nimi z innymi, ale tylko pod warunkiem, że Ci inni wiedzą, że ktoś się tymi informacjami podzieli... Internet, wbrew swej otwartości jest dość hermetycznym światem grup internautów, ktorzy często nic o sobie nie wiedzą nawzajem. Nie wiedzą nawet o swoim istnieniu. Starczy nie wiedzieć, co to jest twitter albo co to jest blip i umyka spora część świata. Czy jednak trzeba od razu drzeć szaty z rozpaczy?

Ej, chyba nie.

A jednak coś w tym jest, że ludzie lubią się grupować, tworzyć kółka i kółeczka... pojedyncze serwisy im to umożliwiają... a mikrobloging jest chyba idealny dla tworzenia się grup wielbicieli danego taga czy jakiejś osoby, która potrafi przykuć uwagę w tekście "jednego smsa". Tak powstaje mikrocelebrytyzm, czyli ludzie niemal z dnia na dzień stają się znanymi i rozpoznawalnymi osobami.... w sieci. Tak, nadal w sieci, bo zwykły człowiek nie wie o mikrocelebrycie nic. Na tym polega zamknięta puszka internetu, działa na zasadzie połaczeń międzyludzkich - w sieci. Jeśli zbyt wiele nitek się przerwie - informacja o człowieku znika, ale jeśli wiadomość przechodzi dalej po pajęczynie - rozprzestrzenia się wirusowo. Tak powstaje mikrosława. Kiedy to się zaczyna? Kiedy przynajmniej raz dziennie ktoś dodaje ową postać do obserwowanych i kiedy jest to osoba zupełnie nieznana. I bardzo rzadko wychodzi to poza internet, często nie wychodzi nawet poza dany serwis(np. mikrocelebryci blogerzy z bloxa, nieznani czytelników grupy wordpressa na przykład).

W internetowym grajdołku ludzie dobrze się znają, tworzą nawet swoje marki... reklamują sklepy, usługi, polecają książki czy filmy. Czasem opisują pogodę, czasem piszą o korkach albo migrenie. Czasem dzielą się swoimi przemyśleniami (rzadziej) a czasem piszą co im ślina na język... nie ma recepty na mikrobloging, on po prostu jest i ciutkę wymyka się definicjom. Na początku jego rozwoju obawiano się, że zamorduje zwykłe blogowanie. Czy zamordował? Wręcz przeciwnie. Blipowanie zwiastunów nowych wpisów na blogach to popularny sposób na wypromowanie swego bloga w sieci. Pod warunkiem, że się nadmiernie nie spamuje. To już nie jest tylko "co robię w danej chwili". To już jest: co myślę, co uważam, jaki jest mój świat i do czego dążę. To już sposób na skrzyknięcie znajomych na imprezę czy wspólny wypad za miasto, to sposób na odkrycie nowych twarzy, mniej anonimowych. W końcu jeśli obserwuje się dłużej daną osobę, to można się sporo o niej dowiedzieć. O jej trybie życia, o porach posiłków, o gustach i guścikach... idealne narzędzie do inwigilacji, prawda?

Ludzie najwyraźniej lubią być podglądani, czego i Wam życzę ;)))

17 komentarzy:

roztoczanski pisze...

Ja wzasadzie nie wiem co to jest twitter, a blipa powiedzmy, że widziałem i jakoś żyję;)

"Ludzie najwyraźniej lubią być podglądani"

Tylko niektórzy uważają, że mimo że zamieścili zdjęcie w internecie i jest ogólnodostępne, to jednak nie dla wszystkich.
Kiedyś podlinkowałem BBCodami (zgodnie z wywodami gazetowego Istytuta)zdjęcia Siwej & company głównie z blipa, co wywołało ogromny protest ze straszeniem prawnikami ;)

http://a01.blox.pl/2009/01/Linkowanie-czyli-poczet-moderatorow-Siwa.html

http://a01.blox.pl/2009/01/Prorok-jestem.html

lavinka pisze...

No cóż, niektórzy nie ogarniają łebdwazerowości ;)

gawroński pisze...

Ta zamknięta puszka Internetu prowadzi do śmiesznych sytuacji, kiedy całą blogosfera wrze na jakiś durny temat, który reszta świata ma totalnie w nosie. ;) Wszelkie tematy w stylu "blogerzy, a cośtam", no, naprawdę, zastanawia mnie to :)

lavinka pisze...

Sama się czasem na tym łapię. To znaczy,że żyję problemami blogosfery a te ze świata zewnętrznego docierają do mnie z opóźnieniem ;)

KosciaK pisze...

Co do tworzenia się grupek - jest pewna granica informacji, które jest się w stanie ogarnąć. Dlatego na np takim blipie obserwuje się tylko tagi dotyczące tematów, które nas najbardziej interesują. Więc siłą rzeczy będziemy się ciągle obracać w mniej więcej stałej grupie osób o podobnych zainteresowaniach co my.
A co do zabijania blogów. Z jednej strony mikroblogging (jak i tumblry, soupy) przyczynia - bo łatwiej jest rzucić linkiem i jednozdaniowym komentarzem niż napisać ze dwa akapity tekstu na bloga. Z drugiej strony dzięki temu na blogu można się skupić na ważniejszych i istotniejszych sprawach, których nie można zamknąć w 160 znakach i dołączonym obrazku

lavinka pisze...

Bardzo ładnie podsumowałeś mój wpis. Nic dodać, nic ująć :)

Anonimowy pisze...

Jesteśmy mikrosławni... Piękne i smutne.

Anonimowy pisze...

Ale... ale... ale blip/twitter to także możliwość a) komunikacji z klientem/konkurencją/mediami/branżą i b) czasem źródło informacji. To spojrzenie na mikroblogging dopiero co się rozkręca, ale ma potencjał. O :-)

Ok, wiem, że to offtopicznie. Ale gdyby nie blip, musiałbym codziennie przeglądać całe stado stron w poszukiwaniu aktualności...

lavinka pisze...

I owszem, rozkręca się,ale mam wrażenie,że bez udziału profejonalistów. Po ostatniej blipaferze pod kryptonimem #bułka już nic mnie nie zdziwi :)

Anonimowy pisze...

Hmm, ostatnio rozkręca sam Reuptake, więc może nie będzie tak źle ;-)

Mam akurat na myśli branżę okołofinansową i PRową - na razie obserwujący to głównie także blipowicze z branży, więc to też swojego rodzaju zamknięte kółko (jakkolwiek nie wzajemniej adoracji, z adoracją to zazwyczaj wiele wspólnego nie ma:)). Ale firmy zaczynają w to wchodzić, a żadnej "bankowej" blipowpadki jeszcze nie widziałem ;-)

lavinka pisze...

Każda internetowa społeczność ryzykuje utworzeniem się TWA,zazwyczaj to jej szkodzi niż pomaga. Ale kontaktowanie się w obrębie firmy może być ciekawe. Gorzej, gdy ktoś w firmie jest nienormalny..... przypadkiem szef.... ;)

Anonimowy pisze...

...polecam archiwum #porobocie - 150 osób, z czego część z laptopami - część na blipie, a część obserwująca prezentację Jagodzińskiego streamowaną po sieci. Śmiesznie było.

Osobiście traktuję blipa serio jako źródło szybkiej informacji - od obserwowanych agencji pr, z banków, od własnego szefa, który blipuje z komórki, że stoi na ławeczce przystanku autobusowego, a dookoła woda, więc się spóźni. To, co kto robi w danej chwili - zdecydowanie interesuje mnie mniej ;-)

Odnośnie TWA, tutaj zagrożenia nie ma - docelowo biznes chce wykorzystać ten kanał do docelowo "dwustronnej" komunikacji - szybkiego informowania dużej liczby osób niskim nakładem sił - i możliwości odbioru informacji zwrotnej. A w końcu nie każdy ma okazję wysłać SMSa do rzecznika czy marketingowca swojego banku... ;-)

...zakładając, że to faktycznie wypali. I że blipspołeczność nie zacznie buntować się przeciw takiemu "ubiznesowieniu" kolejnego obszaru sieci.

lavinka pisze...

Wiesz, na pewno lepiej rozmawia się z żywym człowiekiem niż automatem. Ale co jeśli tam, w banku, będzie pracował idiota? Jak zadam mu niewygodne pytanie...to mnie zignoruje.I koniec dyskusji.

Anonimowy pisze...

A to mało już idiotów w banku pracuje? ;-)

Dlatego blip nigdy nie sprawdzi się w bezpośredniej obsłudze klienta na masową skalę - nie do tego został stworzony. Ale z drugiej strony - komukolwiek możesz zadać niewygodne pytanie już teraz - na blogu, na blipie - i też możesz zostać zignorowana. Niemniej, to na pewno wyzwanie komunikacyjne dla firm ;-)

Odnośnie mikroblogów ktoś rzucił hasło (Jagodziński?) - popularność można zdobyć w 24 godziny. Wiarygodność można stracić w 12. Strasznie ten świat przyśpieszył...

lavinka pisze...

Tak samo jak w życiu. Dużo łatwiej stracić zaufanie niż je zdobyć. Takie same zasady jak w życiu.Tylko nie do wszystkich to jeszcze dotarło.

Anonimowy pisze...

Fakt. Ale wiesz, magia internetu... i takie tam.

Anonimowy pisze...

trzeba sprawdzic:)