2008-05-02

Fotograf czy fotobloger?

Pytanie to prędzej czy później musi sobie zadać każdy, kto ma aparat i ni stąd ni zowąd przyjdzie mu do głowy podzielić się swą twórczością w necie. Trzeba jeszcze się zastanowić po co i dlaczego. Ale zazwyczaj tego się nie robi. Ilość zakładanych fotoblogów jest duża, ilość prowadzonych regularnie już nieco mniejsza... z czasem samo dodawanie zdjęć nuży... po drodze odkrywa się digart albo bezpieczniejszą picasę i porzuca się swoje blogowe podwórko na rzecz statecznej, nieskomplikowanej galerii... to tak o zwykłych ludziach.
Czasem blog założy fotograf, ale rzadko. To tak jak dziennikarz zaczyna blogować i dziwi się, że jego obiektywizm jest nie na miejscu... Rozdział interesów fotograficznych i fotoblogerskich jest widoczny zawsze, ale nie zawsze zrozumiały dla samych internautów.
Często jest tak, że wrzuca się zdjęcia na blog nie dlatego, że są ładne. Nie dlatego, że są sztuką. Wrzuca się je jako dokumentację podróży czy to dalekiej czy to bliskiej... ale nadal jest to blog prawie bez tekstu... z czasem to przestaje wystarczać, zaczyna się opis wyprawy czy spaceru po ulubionych zakątkach, zaczyna się otwarta dyskusja na temat, okazuje się że zdjęcia przestają pełnić formę estetyczną a zaczynają być konkretnymi argumentami za lub przeciw...
Bywa też na odwrót. Pisze się o czymś... i im dłużej się pisze tym większą ma się potrzebę pokazania świata swoimi oczami. Takiego, jakiego nie znajdzie się na pocztówkach ani w albumach w księgarni... dziś dostępność fotografii cyfrowej sprawia, że nawet komórką można robić niezłe zdjęcia. Oczywiście "fotograf" by się obruszył co do ich jakości itd. Ale dla twórcy bloga mają one wartość sentymentalną a więc bezcenną...
Kolejna rzecz to cel. Co zrobić by fotoblog nie był po prostu galerią zdjęć do oglądania? Jeśli jest się fotoblogerem nie tylko fotografem, to pytanie pada prędzej czy później. Okazuje się, że popularność zdobywają nie tyle blogi z ładnymi zdjęciami a blogi ze zdjęciami umieszczonymi w odpowiednim kontekście, opowiadające pewną historię czy pokazujące pewien problem. Oczywiście aktywność blogowa twórcy też ma znaczenie, wiele osób przychodzi na blog w odpowiedzi na jego komentarz. Ale trzeba zawsze zrobić coś by inni blogerzy wracali... i to jest tajemnica, którą nadal zgłębiam.
Wiem już na pewno to, że temat zdjęcia często jest ważniejszy niż ono samo... a nie mniejsze znaczenie ma dyskusja pod wpisem. Nie bez znaczenia jest też wytworzenie się małej społeczności blogowej. Stworzenie z bloga małej kafejki, gdzie gość może sobie coś przeczytać, coś obejrzeć wreszcie odnaleźć linki do innych fotoblogerów czy ciekawych miejsc w sieci związanych z tematyką pokrewną blogowi. Pomagają w tym agregaty blogowe, ale przysłowiową czarną robotę polegającą na zapraszaniu gości, doglądaniu własnego bloga, odpowiadaniu na komentarze - trzeba wykonać samemu. Czasem łapię się na tym, że wstawianie zdjęć daje mi dziwnie mniejszą przyjemność niż rozmawianie o nich. Nie o tym czy są ostre, nie o tym czy są ładnie wykadrowane... ale o tym co na nich jest! To ważna rzecz, która odróżnia fotoblogera od fotografa. Fotografię się ogląda, sedno fotobloga jest w dyskusji pod zdjęciem. Ale też dyskusja może samo zdjęcie zupełnie pominąć. Staje się ono przyczyną, ale samo w sobie często nie bierze w niej udziału. Nie to, że zostaje niezauważone. Raczej budzi w ludziach ochotę do poznania nowych dziwnych miejsc, wybrania się na wyprawę w nieznane, wreszcie budzi ducha rywalizacji pt. "ja też poszukam czegoś ciekawego". To pod wpływem fotoblogów zaczęłam przyglądać się ławkom i latarniom, to fotoblog kazał mi fotografować autobusy i tramwaje, to fotoblog wreszcie kazał mi odwiedzić miejsca o których istnieniu nie wiedział nikt...
Być może historia zatoczyła koło i fotobloger jest tym kim był kiedyś pra-fotograf dla którego już samo uwiecznienie otaczającego go świata na kliszy było czymś wyjątkowym... czy i tak jest obecnie?

17 komentarzy:

Unknown pisze...

;] Heh... ciekawy wpis. Ja powiem, że uwielbiam robić zdjęcia i samo ich robienie sprawia mi wielką przyjemność. Efekt nie liczy się już tak bardzo, chociaż ma znaczenie. Drugą rzeczą jaka jest dla mnie ważna to możliwość podzielenia się moją pracą z innymi ;]


ps. Ja wykonałem odwrotne przejście z blogera na wordpress :P

lavinka pisze...

O, to zupełnie jak ja :) Przynajmniej od tego zaczęłam blogowanie.

Blogger jest bardziej przystępny dla mojego malutkiego rozumku, wordpress wymaga bardziej otwartego umysłu :)

Unknown pisze...

Szczerze to oba mi odpowiadają dlatego też posty co jakiś czas umieszczam na obu ;]

lavinka pisze...

Niewątpliwą zaletą wordpressa jest polska platforma lanserska. Także starego lavnetu nie wyrzucam, dość dobrze go zaindeksowały google. Zwyczajnie zamienię go w zwiastownik wpisów bez możliwości komentowania i tyle.

Unknown pisze...

No całkiem niezły pomysł ;]

roztoczanski pisze...

Ja poprzestanę na robieniu zdjęć, pisanie nie jest tym, co tygrysy lubią robić ;)

lavinka pisze...

Grunt,żeby się nie znudziło :)

Anonimowy pisze...

Mój fotoblog przeszedł pewną ewolucję. Na początku była to zwykła galeria zdjęc, a wiec notka składała się ze zdjęcia i paru słów na krzyż. Z czasem zacząłem się bardziej rozpisywac o odkryłem, że posianie mi się podoba. Obecnie notka blogowa to zdjęcie i nieco dłuższy opis, zdjęcie i tekst pisany stały się równie ważnymi częsciami blogowej notki.

I faktycznie jedynie osadzenie zdjęcia w odpowiednim kontekście napędza ruch na blogu, napędza blogowe dyskusje. Bo nawet najlepsze zdjęcie pozbawione owego kontekstu, pozbawione odpowiedniej otoczki, nie jest w stanie wyzwolić dyskusji, bo co mają ludzie pisać? "Niezłe zdjecie", "fajna fota" i to wszystko.

A dyskusja musi być :)

Anonimowy pisze...

Oczywiście podoba mi się pisanie, a nie "posianie" :)

lavinka pisze...

Dopóki wstawiałam zdjęcia bez opisu, dostawałam głownie takie komentarze. To się zmieniło gdy zaczęłam choć trochę je opisywać. Niby nic, a jednak :)

roztoczanski pisze...

Może się i znudzi - w moim przypadku wpływa na to stary komp, czyli spora strata czasu na zamieszczenie zdjęć na blogu i ich przygotowanie.
Również administracja portalu na którym mam najstarsze blogi nie jest przyjazna dla użytkowników, lub jak piszą niektórzy admini - użyszkodników ;)

lavinka pisze...

A próbowałeś kupić jakiś szybszy na allegro? A może to wina łącza? Inna sprawa,że bloxy ostatnio chodzą jak krew z nosa... nawet dodawanie komentarza przy przyzwoitym komputerze może wnerwiać. Stąd i moja mniejsza aktywność na tej platformie... u mnie z kolei komentarz dodaje średnio za trzecim razem (bloogi). Tylko blogspoty i wordpressy działają bez zarzutu, ale to akurat mnie nie bardzo dziwi znając stosunek polskich poratli do swoich użytkowników, czy jak to ładnie powiedziałeś użyszkodników.

roztoczanski pisze...

Miałem odrobinę szybszego i było dużo lepiej, ale to i tak był zabytek.
Przymierzam się do kupna czegoś nowszego, ale jakoś kiepsko mi to idzie, nie do końca jestem zdecydowany co wybrać ;)

lavinka pisze...

Radzę oddzielnie kupować system, a oddzielnie komputer. No i nie kupuj Visty, mało który niedrogi komputer się nie wywala na niej... Lepiej XP z serwispackami, bodajże najnowsza jest trójka ale na dwójce też chodzi. Oczywiście jest jeszcze Ubuntu, ale to już dla zapaleńców Linuksa :)
No netu trzeba więcej RAMU. Ja mam za mało co skutkuje częstymi restartami :) Zawsze można składać na giełdzie, przynajmniej jest kogo opieprzyć jak nie działa... albo samemu i ślęczeć po nocach nad sprzętem. Co kto lubi :)

el pisze...

bardzo madry wpis. Do przemyslenia..

Anonimowy pisze...

Ja na pewno za fotografa (przynajmniej profesjonalnego) nie uchodzę, jednak fotografia (wliczając w to obróbkę zdjęć), zwłaszcza fotografia reportażowo podróżnicza to moje wielkie hobby.
Staram się trzymać swoje blogi (irlandzkie i polski) jak i fotobloga w rozdzieleniu. Na fotoblogu zamieszczam fotografie, które mają przede wszystkim dla mnie jakąś wartość artystyczną (odrobina narcyzmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła), inne zaś - zwykle mające wartość reporterską, lub dokumentacyjną (np. zdjęcia z ekshumacji rozstrzelanych), trafiają na mojego normalnego bloga.

Z drugiej strony... potęga blogów powoduje, że znikają pewne bariery, ograniczenia oraz elitarność pewnych środowisk. W dzisiejszych czasach - dzięki blogowaniu - bardzo łatwo można zacząć sprzedawać swoje zdjęcia będąc fotoblogerem, a nie od razu fotografikiem czy reporterem. Podobnie rzecz się ma w przypadku dziennikarstwa.

Ja dzięki moim blogom popełniłem trochę tekstów zarówno w prasie irlandzkiej jak i polskiej, pewna liczba zrobionych przeze mnie zdjęć także została wydrukowana. 2,5 roku temu śmiałbym się jakby ktoś zaproponował mi prowadzenie bloga.
Wszystko się zmienia.

p.S. dorzucam także do blogrolla :)

lavinka pisze...

Ten blog, o mediach i necie mam od stycznia... gdybyś powiedział mi pół roku temu,że gazety mnie zacytują to bym się długo śmiała. :)
Dzięki za wiadomość o foto, idę zwiedzać fotoblog :)