2008-07-12

Artist Royalty Program w Last.fm

Czyżby rewolucja na rynku muzycznym? Mam na myśli rewolucję w branży muzycznej, która od jakiegoś czasu opiera się na "produkowaniu" muzyki, nie jej tworzeniu. Wiadomo, że nie łatwo jest dziś początkującemu artyście dotrzeć do potencjalnych fanów inaczej jak przez internet. Promocja tradycyjna już dawno przestała się opłacać jeśli chodzi o muzykę inną niż ciaba-ciaba dla dwunastolatek. A nawet i ta monopolizuje rynek internetowy. Dziś muzyka stała się biznesem. Kto się nie sprzedaje, ten nie je. Tylko czy wielkie firmy fonograficzne muszą brać w tym udział? Dlaczego artyści zamiast płacić haracz muzycznym hurtowniom nie mieli by się zwrócić wprost do ludzi? Dla mnie to idealne rozwiązanie, nie od dziś wiadomo, że mój gust muzyczny może nie jest niszowy w skali globalnej, ale w skali polskiej na pewno. Nie mam szans dotrzeć do większości płyt moich ulubionych wykonawców inaczej jak przez sieć. Już o odkrywaniu nowych nie wspomnę. A dlaczego nie miałabym wspomóc muzyków, których uwielbiam, mimo iż raczej nie kupię ich płyt z racji tego, że słucham ich za darmo? Dlaczego serwis puszczający muzykę nie miałby się podzielić zyskiem(coś tam na pewno zyskuje, choćby dochody z reklam) z artystami, których promuje i tym chętniej ściągnąć użytkowników rozczarowanych tradycyjnym modelem płytowym (13 kawałków + single) ?

I tę możliwość wykorzystało moje kochane Last.fm

Zasada jest prosta, niemal jak w reklamach gugli.

Pozwolę sobie zacytować ze strony, na której odnalazłam te informację.

"Muzycy po umieszczeniu w serwisie swojej muzyki mogą zapisać się do programu, dzięki któremu za każdym razem, gdy ich utwór będzie odtworzony na żądanie lub przez losowanie, na ich konto wpłynie pewna suma pieniędzy. Według firmy pierwsi muzycy zaczęli dołączać do programu już w momencie ogłoszenia rozpoczęcia nad nim prac i do tej pory serwis uzyskał na tych warunkach ponad 450 tysięcy utworów. Można się spodziewać, że po tym, jak program stał się częścią oficjalnej polityki firmy, wkrótce będzie ich o wiele więcej."

Całość można przeczytać na webhosting.pl

Wydaje się, że to wyrównuje szanse. Od dziś to nie wielka kampania promocyjna, ale rzeczywisty gust użytkownika będzie decydował o zarobkach "gwiazd". Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę jest to pobożne życzenie... ale i tak się cieszę :)


Mały apdejt: Program jeszcze nie ruszył, ale ma ruszyć w najbliższej przyszłości.

Brak komentarzy: